Rozmowy przy kawie (23)
Uff... w lesie fajnie, w ogrodzie też. Ale przy okazji przycinania róż skonstatowałam, że nasi nowi sąsiedzi to tacy, jak to moja babcia mawiała "urodzeni w traktorze", czyli tacy, co nie potrafią ze sobą rozmawiać półgłosem, tylko drzeć się muszą do siebie na całe gardło. Jakby ich silnik traktora zagłuszał. Najgłośniej oczywiście drze się bachor. W dodatku posiadają jakieś narzędzie ogrodowe (wał do trawnika chyba) które nienaoliwione skrzypi i piszczy tak, że zęby bolą. A tańcują z nim już ze dwie godziny...

Bea powojniki kupiłam takie najzwyklejsze: Polish Spirit (zawsze mi się trochę chce śmiać z tej nazwy, bo do końca nie wiem, co poeta miał na myśli), Julkę Correvon i Jackmanii Chciałam, żeby kwitły obficie i były odporne.


  PRZEJDŹ NA FORUM