A ja Cię rozumiem z tymi umowami - na Zachodzie może i cywilizacja, ale punktowo. U mnie na wsi, sprawdza się nie tyle umowa podpisywana w obecności prawnika, co praktyczne rozeznanie tematu wykonawców - Zdzisio żył na nasz koszt przez rok, bośmy d*** wołowe były i słusznie nam się należało (zgodnie z mądrością ludową), natomiast pan od CO, również bez umowy, w dwa tygodnie zrobił wszystko co miał, za uzgodnioną kwotę, bez wad wykonawczych czy materiałowych. Skoro macie wykonawcę zbadanego i poleconego, to myślę, że nie powinno być problemów.
A w przyszłym wcieleniu chcę zostać Kicią! Obiecuję, że nie będę uciekać przed wyjazdem na wieś |