Fragment planety Ziemia
Ach, te ogrodnicze męki egzystencjalne... neutralny Czasem tak trudno dokonać wyboru...
W ogródku frontowym, zwanym przez Pat przedogródkiem (niesłusznie, jak juz ustaliliśmy oczko lol ale strony pozostały przy swoim i trwa stan jak np. z filmu "Dwaj zgryźliwi tetrycy" [bez urazy, jeśli chodzi o "tetryków"], gdzie bohaterowie zawsze sie "kłócą", ale tylko dla rozrywki, bo w rzeczywistości się zgadzają lol ) - tak więc w ogródku frontowym posadziłam trzy Alexandry McKenzie. Sadząc jakoś nie dostrzegłam, że od czasu, gdy lata temu założyłam tam rabatkę jesion sie rozrósł i zasłania znacznie więcej niz kiedyś. Teraz rabatka ma słońce tylko przez pół dnia, więc jest półcienista. Alexander w półcieniu słabiej kwitnie, więc trzeba te trzy róże przesadzić, koniecznie tej wiosny, bo krzaki robią sie coraz większe i za rok będzie trudniej.
Pierwsze pytanie brzmi, gdzie posadzić te Alexandry. W teorii to oczywiste, w Kanadyjskim Rosarium oczko ale w praktyce jest gorzej, bo obecnie w tym miejscu rośnie sobie radośnie trawochwast po pas.. Drugie pytanie, nawet trudniejsze, bo bardziej emocjonalne oczko to, jakie trzy róże kupić na tę półcienistą rabatkę zamiast Alexandrów? I tu zaczęły sie schody. Podstawowe kryteria są jasne, muszą być mrozoodporne jak renifery i dobrze znosić uprawę w półcieniu. No, ale takich jest sporo... Co na którąś z nich patrzę, to ją chcę pan zielony O ile taka Lykkefund na szopie wygląda jak Jason Momoa bez koszulki, to taka np. Elmshorn wygląda na rabacie jak... powiedzmy... Michael Shanks bez koszulki, a np. Hansa wygląda jak np. Idris Elba bez koszulki... Trudny wybór, zwłaszcza, że chcę tu mieć trzy jednakowe, jako dużą jednolitą plamę kwiecia...
Jakieś rady może?



  PRZEJDŹ NA FORUM