Rozmowy przy kawie (22)
Dzień dobry, witam się z wszystkimi, kawką się częstuję i chętnie coś do tej kawki bym chapsnęła, ale niczego nie mam. Ktoś poratuje????

W stolicy buro i ponuro, ale mnie już słonko zaczęło przyświecać. Chyba pozałatwialiśmy co trzeba i za tydzień wreszcie wracamy. Już nie mogę się doczekać. Tyle roboty mnie tam czeka, a na dokładkę mój małż, który był na wsi kilka dni temu, opowiada że kury sąsiada rozdrapały mój kompost. Nie wiem czy gada prawdę, bo on ma taki charakterek, że lubi podpuszczać, a mnie rozgrabiony kompost doprowadziłby do zawału. Tyle z nim wiążę nadziei, a i ogromnie się narobiłam przy tworzeniu, przesiewaniu, formowaniu i zabezpieczaniu pryzm.
Przed wyjazdem pozakrywałam pryzmy siatką, gałęziami, konarami i poprzywalałam cegłami, więc nie bardzo wiem jak te kury sąsiada mogłyby tam wleźć, ale znając zielononóżki mogę się wszystkiego spodziewać.
Sąsiedzi zaprzyjaźnieni i dobrzy, ale kompletnie nie mogą zrozumieć, że ja sobie ich kur nie życzę w swoim ogrodzie. Na moje skargi sąsiad powiedział, że mi zapłaci, a ja mam w dupie jego kasę. Ja NIE chcę jego kur w ogrodzie. Niestety ogrodzenia nie podwyższę, bo ani mnie nie stać, ani nie dałabym rady bo jest go za dużo, a te cholerne zielononóżki fruwają.


    kania pisze:


    Aśka, znaczy się o 18.00 kończy się jedzenie a zaczyna słynne wieczorne podjadanie? Chyba wkrótce zamienię się jednak w pingwina.

Ja ostatni posiłek jem jak niemowlak - NA ŻĄDANIE.
No i przekroczyłam już ewolucyjną fazę pingwina. Ale powtarzam za Szymborską, że mam to w D.PIE !
Nie będę się umartwiać i już. A po za tym, pingwiny są sympatyczne!

Pat a nie mogłabym dostać prześcieradła???? Rajstop nie lubię! Noszę, no bo damie (bywam tak z 5 razy w roku!) nie wypada inaczej.

Misiu oj jak ja lubię frezje. Ale nigdy w ogródku nie widziałam. Tylko te z kwiaciarni.


Januszu, o mamuńciu. Jak oglądam Twoje zdjęcia, a potem rzucę okiem na mój ogródek, to mam wrażenie, że to niemożliwe bo TAKICH OGRODÓW NIE MA !!!! To musi być sen. PIĘKNY, ale sen!
A potem śni mi się, że mój ogródek zaczyna zbliżać się do Twojego o jakieś 0,0000000000000000012 %.


Małgosiu, Kasiu mech na ... trawniku-chwastowniku mam i ja. W niektórych miejscach wyłącznie. Trochę nad nim popracowałam, bo miałam takie ogromne, rozrośnięte ... "buły", na których jak się stanęło, to zapadało się powyżej kolan. A z pomiędzy nich wyrastały badyle na metr wysokie. Kosić się tego nie dało, bo kosiarka zapadała w mech, zapychała się i stawała. Więc mimo iż staram się mchu nie widzieć, to z tymi bułami musiałam coś zrobić. Najpierw wygrabiłam ile się dało (poszczególne źdźbła miały ponad 0,5 metra), a potem obsypałam na jesieni siarczanem żelaza. Mech sczerniał i zdechł. Na początku wyglądało to
mocno nieciekawie, takie czarne plamy. Ale potem na wiosnę po wygrabieniu, jak zaczęła tam rosnąć trawa i inne roślinki to zzieleniało. Mech tam też jest, ale taki niski, przez który trawa przerasta i razem sobie dobrze żyją. No i kosić można, bo mech jest poniżej noży kosiarki, na samej ziemi. I jest go zdecydowanie mniej.


  PRZEJDŹ NA FORUM