Dwa w jednym czyli miejska dżungla cz. II
Morwa pyszna biała i różowa rosła po przeciwnej ulicy na małym skwerku w moim rodzinnym Lublinie. Jako dziecko objadałam się zawsze ku przerażeniu mamy gdy wracałam cała lepka i brudna ze spaceru.
Krzewy zostały wycięte chyba w latach 90tych gdy już tam nie mieszkałam w każdym razie gdy zobaczyłam że je wycięto smutno mi się zrobiło ,a były to bardzo dekoracyjne krzewy.
A teraz mam przyjemność idąc po zakupy przechodzić koło pięknego olbrzymiego drzewa morwowego, co roku na chodniku jest dużo tych smacznych owoców ale rozdeptanych , robiłam wywiad skąd się to drzewo wzięło na dawnym placu należącym do przedszkola , okazało się że była taka moda sadzenia morwy, tak pamięta mój Luby bo i na obecnym miejscu gdzie mieszkam też była morwa .
Chciałam ukorzenić patyczki nie udało mi się.


Zuza widzisz Ty to , co spowodował Twój W. że wspomnienia biegną rwącym potokiem he, he i ja to piszę.
Uściskaj swojego W . że tak w cudowny sposób potrafi wzbudzić przypływ emocji minionego czasu.


  PRZEJDŹ NA FORUM