Fragment planety Ziemia
No, właśnie to "bycie mistrzem"...
Zwierzyłam sie z tematu, bo... chyba sie "wyspowiadać" chciałam lol Mała autoterapia na szybko lol
Otóz ja naprawdę i na serio nie chcę byc żadnym mistrzem dla nikogo. Oczywiście, ma sie rozumieć, określenie "byc mistrzem" to taki żarcik, celowe przerysowanie. A z drugiej strony mam świadomość, że w tym wieku, w którym jest dziewczyna, z konieczności chłonie się od starszych każde słowo, każdy gest, każdą myśl - i chcąc nie chcąc, gdy czegokolwiek sie takiego młodego człowieka nauczy, a zwłaszcza, gdy sa to rzeczy, ktorych inni z jego otoczenia nie są w stanie go nauczyć, staje sie dla niego "mistrzem", jakimś rodzajem autorytetu, wzorem do naśladowania. A ja, jak to ja, wszystko lubie poddać refleksji i takie sytuacje juz dawno poddałam refleksji, i wyszło mi, że nie lubię lol Nie lubie byc wzorem i autorytetem dla młodocianych, mam swoje powody, nie jest to żadna kokieteria, ani też
brak wiary w siebie, to coś bardziej dobitnego i konkretnego.
To jeden powód, a drugi... Jest taka prawda o tzw. pisaniu, że jeśli ktoś ma pisać, to będzie pisać, cokolwiek sie zdarzy, jakkolwiek bedzie to trudne, a jeśli ktoś nie ma pisać, to nie będzie pisać, nawet jeśli wszystko i wszyscy beda mu pomagac i go wspierać. Tyle.
To nieważne, czy ktoś jej udzieli jakichś porad czy nie udzieli, czy ktoś ją wesprze w pisaniu czy nie, to ostatecznie jest bez znaczenia. Jeśli ma pisać, będzie pisać. Pomoc jest zbędna, trudności sa nieistotne.
Ja to już dzisiaj wiem, ale nie ja pierwsza to wymysliłam. Ja to usłyszałam, gdy byłam niewiele starsza od niej. Pewien pisarz powiedział mi mniej więcej tak: Dziś pani tego nie zrozumie, bo nie może pani tego teraz rozumieć, nawet wyda to sie pani dość okrutne, ale jest pewna prawda o pisaniu. Otóz, jeśli ktos ma pisać, to bedzie pisać, a jeśli nie ma pisać, to nie bedzie pisać, bez względu na to czy spotka go wsparcie czy przeszkody. To brzmi bezdusznie, ale taka jest prawda. Rozumie sie to dopiero później, w moim wieku. Ja juz wiem, że nie ma sensu niańczyć młodych autorów, udzielać wsparcia, bo to po prostu zbędne. Dla samego pisania jest to zbędne, jedynie może stanowić element wychowawczy, psychologiczny. Tylko pisarz zwykle nie ma czasu na bycie wychowawcą czy terapeutą, no chyba, że to lubi albo chce, żeby sie w nim zakochiwały młode poetki. Każdemu młodemu twórczemu czlowiekowi przyda sie wsparcie wychowawcze i psychologiczne, ale dla samego pisania jest po prostu zbędne.
No i ja dzis juz jestem w wieku, gdy to rozumiem. Jakkkolwiek bezdusznie to brzmi, to nie ma znaczenia, czy ja udziele komuś jakichś porad czy nie, czy będa trafne czy nie, czy podbuduje go psychicznie, jesli ma pisać, bedzie pisać, jesli nie, to nie.














Nooo... a w ogrodnictwie... zima...
oczko



  PRZEJDŹ NA FORUM