Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.2


Ewo zleciało... i to bardzo szybko. Mam wrażenie, że czas nabrał przyśpieszenia. Zegary nam pozmieniali, czy co?!



Joasiu teraz tylko kosmetyka została. Wszystko, co do wygód potrzebne, to jest.



Aniu taki czas.... Kiedyś ten czas był samą radością, a teraz się to wszystko tak pozmieniało, że chciałabym zasnąć i obudzić się w Nowy Rok.....



Elu bardzo dziękuję, dzięki Waszym życzeniom przetrwaliśmy pierwszą zimę. Musieliśmy przetrwać.... okna i drzwi pozasłaniane kocami.... było ciężko.



Misiu ja żałuję tylko jednego....., że tak późno. Wolałabym, żeby to była 15 rocznica.



Iwonko rączki trzymają książkę lub myszkę..... Niestety, choroba się rozwija i niewiele mogę robić. Cztery dni leżenia (dosłownie!!!) i smarowania stóp, by chodzić i rąk, by ich używać choć w prostych czynnościach. Jak chcę chleb ukroić to ból okropny. Najprostsze czynności w rękawiczkach. Nie mogę mieć kontaktu z metalem.
Od dziś nadganiam czas stracony.




Nie piszę? Niestety, nie zawsze ma się chęć....... Ostatnio mam wrażenie, że budzę się i zaraz kładę się spać. Dziś był pierwszy dobry dzień, nie tylko dlatego, że był słoneczny. Pierwszy raz od kilku dni wyszłam na ogród. Zgrabiłam resztę liści, zebrałam owoce pigwowca. Już umyte, czekają na obieranie, co będzie trudne, bo są maleńkie.... nie było wody, to i marne są. Spryt kupiony więc będzie pigwóweczka. Pigwowce rosną w złym miejscu, za dużo cienia. Jeden przy furtce, więc wielki świerk zasłania słoneczko, a drugi całkiem w kącie, za leszczyną. Zupełnie w cieniu. Jak pogoda pozwoli, to jeszcze je przesadzimy, zanim zaczną liście puszczać na część warzywnika, gdzie słonko będzie je ogrzewać.






W domu niewiele się dzieje. Nowe firanki na werandzie wiszą. Dywany, które zrolowane dwa lata na strychu leżały wreszcie zeszły na dół. Jeden rozłożony w gościnnym, drugi czeka na rozłożenie w salonie. Ten z gościnnego wylądował w kuchni z czego bardzo się zwierzaki cieszą, a my mamy mniej piachu w sypialni, bo te osiem łapek najpierw w niego piach zrzucą. Jest milej. Od soboty mąż zaczyna gipsowanie płyt w łazience i przedpokoju, żeby na Święta Bożego Narodzenia zdążyć, więc znowu będzie bałagan.




Dziewiętnastego spadł grad, a w tym czasie było ostre słońce z czarnymi chmurami..... Strasznie dziwna pogoda. Tak strasznie wiało, że z nowymi oknami poczułam się bezpiecznie. Tamte by wyleciały.






Ostatnio spełniłam swoje marzenie i nabyłam powojnika wąsatego Freckles. Kwitnie ślicznie. Stoi na stole na dużej werandzie. Muszę jeszcze teraz go przesadzić do dużej donicy. Jak dom będzie skończony, to dostanie miejscówkę pod oknami werandy od strony południowo-wschodniej. Przezimuje na werandzie i będę obserwować, czy faktycznie do lutego będzie swoje pstre kwiatki rozwijał. Jest delikatny, bo do -12 wytrzymuje.






Ogród pomalutku szykuje się do zimy, choć nadal jest kolorowo. W osłonięntym miejscu jeden z tulipanów pokazał kły...... Zapomniałam, by go wykopać i przerzedzić cebule w koszyku. Pewnie ciasno im. Nasypię ziemi, żeby je przykryć. Czekam jeszcze na kwiaty dwóch chryzantem, aż się rozwiną. Strasznie późno przez tę suszę....





Jest już biało, bo wczoraj spadł śnieg i nawet dzisiejsze słoneczko go nie roztopiło.... Temperatura w dzień była zerowa. Jeśli jutro będzie też tak ładnie, to porobię różycom kopczyki z ziemi kompostowej. Pościnam wczesne chryzantemy.























  PRZEJDŹ NA FORUM