Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.2


Rozpoczęło się całkiem niewinnie, choć wszyscy mieliśmy lekki niepokój, bo nikt w życiu czegoś takiego nie robił. Pomagała nam para przyjaciół. Zaczęło się od dużej werandy zgodnie ze słońcem.... czyli od wschodu na zachód... Demolka starych ram była opanowana: czarna folia rozłożona na ziemi, łom w Bogusia rękach i wyrywanie okien z belek konstrukcyjnych. Szkło sypało się równo, a jego nasilenie było zależne od stopnia dewastacji okien. Środkowe duże okna właściwie zostały wyjęte bez szkła i przegniłych szpros, bo spadły..... To pomarańczowe między szybkami, to pianka, którą po wprowadzeniu się 18/11/2013 uszczelnialiśmy, żeby nam wiatr hulający w werandzie czapek nie zrzucił....



Technika zmieniała się co chwilę, a wsparcie telefoniczne Iwonki i jej męża bezcenne. Moja niewiedza tak namieszała, bo zadałam głupie pytanie poprzez e-mail, w którą stronę mają być okrągłe uszczelki..... wywołując tym atak śmiechu u nich, lecz jak już mogli rozmawiać, to zadzwonili.... Wstyd mi okropnie, bo później dojrzałam (przy osadzaniu okien) nalepkę 'strona zewnętrzna'.




Jak już pozbyliśmy się starych okien, to ukazały się belki konstrukcyjne. Padł na nas blady strach. Czy to stare drewno wytrzyma ciężar nowych okien?! Zimno było okrutnie przy tych pracach..... pogoda nam nie sprzyjała. Pierwsze okno zostało osadzone. Fachowców prosimy o nieprzyglądanie się zbyt dokładnie, ale my niedoświadczeni, a wiatr w oczy.... Znaczy weranda tak krzywa, że musieliśmy na głowie stawać.




Drugie też..... Przy trzecim zostawiliśmy płeć męską samą przy pracy i poszłyśmy do ciepełka... na piwo. Ja dodatkowo odwaliłam prasowanko, a przyjaciółka w towarzystwie Yogina odpoczywała na kanapie. I tu panowie polegli.... na najmniejszym z okien, które umieszczone jest przy drzwiach i narożnej belce. Barowali się z nim najdłużej i drugie duże okno osadzane było przy zmroku, a mniejsze od ulicy już w zupełnych ciemnościach









Tyraliśmy do 21:00 i nie mieliśmy śmiałości prosić przyjaciół, by przyjechali jeszcze.... Zostało do osadzenia największe okno na małej werandzie. Na szczęście sami zaproponowali, że zjawią się o 10:00 i dokończymy pracę.
Dzień dzisiejszy rozpoczęłam powolnym zwlekaniem się z łóżka.... siłowanie się z wielkimi oknami, by nie poleciało na mnie, poczułam w kościach..... Poszło z górki.... godzinka ze wszystkim i jeszcze zjedliśmy wczesny obiad, nim się wszyscy rozjechali.
Najwięcej zajęło nam rozebranie prowizorycznej konstrukcji pawlacza, którą zrobili poprzednicy między dużym oknem, a małymi górnymi.



Weranda pochylona na lewo, więc z tej strony dziury ogromne..... Szkodniki drewna też tej strony nie oszczędzały od wewnątrz. Może przez graciarnię na pawlaczu.
Okno, o dziwo w najlepszym stanie. Praktycznie wyleciała tylko jedna szybka i wszystkie szprosy zostały.... Może wykorzystam po oczyszczeniu i umalowaniu na podporę kwiatka pnącego..... Straty na cienistej niestety były. Mimo otulenia różycy Madame Plantier, najwyższy pęd widoczny na zdjęciu został urwany. Wsadziłam do ziemi, może cud się zdarzy.....





Jutro przed pracą mąż zacznie piankowanie tych strasznych dziur.



Teraz mam zupełnie inne spojrzenie na świat wesoły Okna wyglądają pięknie.







I co będzie pasować do tych okien? W dalekiej przyszłości weranda będzie obita w środku deską, prawdopodobnie w naturalnym kolorze..... Jak tak biegałam wokół domu, to i primadonnom jesieni fotki strzelałam.





Po starych oknach zostało wspomnienie i kupa śmieci......






  PRZEJDŹ NA FORUM