Rozmowy przy kawie (16)
Dziś okropnie męczący dzień...ale też spotkało mnie coś absurdalnego..albo aburdalnie chamskiego,czy jakoś tak..
Miałam dziś rozmowę na górnolotnych wyżynach inteligencji ludzkiej z niejakim listonoszem ,co razem pracujemy.
Rzeczony doreczyciel,wieku szczenięcego..jakieś ciut ponad 2o lat..wulgaryzmy mu z jamochłonu nie wschodzą,więc dziecku zwróciłam uwagę,żeby się nie wyrażał do mnie w ten sposób,bo trochę lat mam i jakiejś ogłady wobec mnie mógłby mieć...jesuuuuu...dziewczyny..to jaką wtedy elokwencją,eurdycją,oratorstwem i ogólną soczystoscią języka ojczystego się pochwalił!! Skala inwektyw dawno się skończyła,a on nadal swoje prezentacje do mnie prowadzi! A ponieważ absurdy całe życie mnie śmieszą,więc zamiast z nerwami,jak w gromki śmiech ryknęłam....i pytam się go...KTO CIĘ CZŁOWIEKU ROBIŁ I CZYM?? Się cit zniżyłam do jego WYŻYN,coby zrozumiało...bez jakiego efektu,choć,nie powiem żyły mu na gałki oczne wyszły..
Tak,czy siak...SE MAMUSIA wychowała,albo też pewnie taki jest jego ojciec...jak traktuje ludzi,przecież zwsze wszystko z domu wynosimy,...prócz ulubionych mebli..pan zielony
Się przyszła żonka ciut zdziwi,gdy oczka przetrze,co?pan zielonypan zielony
A tak teraz myśl mnie naszła...może my byli kumplami w poprzednim życiu i pod knajpą razem se po mordach nieraz dali..?pan zielony

W mojej 25 letniej karierze pocztówki pierwszy taki kulturalny koleś,...normalnie wzór cnót z Sevre,czy jak się tam to pisze..pan zielony

No,ale jak to mówią...zawsze musi być kiedyś TEN PIERWSZY RAZ...choć miałam wrażenie,że już TO mam za sobą..pan zielonypan zielony


  PRZEJDŹ NA FORUM