Działka na sprzedaż
O, matuchno! Jaki koteczek! Bardzo przypomina naszego Tymona sprzed lat.

Dobrze, że udało Wam się znaleźć dla niego dom.

My nie tak dawno temu ratowaliśmy cudzego kota z wysokiego drzewa, z pomocą strażaków: na osiedlu zobaczyłam kota wysoko na akacji, nie za bardzo się ruszał, ale najpierw myślałam, że poluje. Po kilku godzinach, jak wracałam, kot nadal tam był, tylko wyżej i gawrony zaczęły go zaczepiać.
Zadzwoniłam najpierw do straży miejskiej, ale powiedzieli mi, że nie mają odpowiedniego personelu, który by się kwalifikował do pracy ze zwierzętami.
Potem zadzwoniłam po straż pożarną: usłyszałam, że jeśli kot sam wszedł na drzewo, to i sam zejdzie.
Przyszła noc i wielka burza.
Rano kot nadal siedział na drzewie skulony i przemoczony, już na samym cienkim czubku. Wyglądał jak kupka nieszczęścia.
Znów zadzwoniłam po strażaków, wyjaśniłam sytuację - raczyli przyjechać. Ale, ale - mimo mojego tłumaczenia, że kot siedzi na czubku akacji panowie strażacy najpierw przyjechali wozem bez wysięgnika. Jak zobaczyli na własne oczy, to wezwali odpowiedni wóz. Pouczali mnie, że kot na pewno da drapaka. Ale kot spokojnie dał się złapać w siatkę.
Był tak wymęczony i przestraszony, że cały się trząsł. Był to młody kociak.
Najwyraźniej schodzenie głową w dół w drzewa jest dla kota trudniejsze, niż wspinanie się do góry. Wcale się nie dziwię.

Podejrzewam, że kotek ma szaloną właścicielkę: jak trwała akcja, to podeszła jakaś wystraszona kobieta w różowym szlafroku, papilotach, w kapciach. Dopytywała, co się dzieje, ale do kota się nie przyznała. Może bała się, że będzie musiała zapłacić panom strażakom?
Potem na słupie znaleźliśmy ogłoszenie ze zdjęciem zaginionego kota: zadzwoniłam i taki sam głos, jak tej kobiety w papilotach, poinformował mnie, że kotek już wrócił. Tak, jasne neutralny- był w naszym transporterze nadal.
W końcu, po poszukiwaniach właściciela, daliśmy mu jeść, pić i wypuściliśmy w pobliżu krzewów w okolicy, skąd przyszła ta kobieta.
Po jakimś czasie znów widziałam ogłoszenie, ten sam kot: zadzwoniłam i znowu usłyszałam, że kot już wrócił. Powiedziałam pani, że niedawno ewakuowaliśmy tego kotka z drzewa, a ona bez żadnego "dziękuję" stwierdziła, że on był wtedy chory i nie mógł znaleźć drogi do domu...zmieszanyzdziwiony No kto normalny wypuszcza chorego kota, skoro tak czy siak trzyma go w bloku?


  PRZEJDŹ NA FORUM