Rozmowy przy kawie (15)
Wpadam szybko Wam pomachać, bo zaraz znowu gnam dalej, ale po auto, więc warto jeszcze raz przemęczyć trudy komunikacji masowej z dziećmi - rano autobus przyjechał z 15-minutowym opóźnieniem, zapchany po kokardę podkurzoną młodzieżą w wieku 4 – 18 lat, potem biegiem do szkoły, bo spóźnione byłyśmy i nieco wolniejszym truchtem do przedszkola, bo tam już spóźnienia nie dało się w żaden sposób nadrobić smutny Potem rześki spacerek po Lwówku, niestety to bardzo małe miasteczko, obejście całego (dwa razy, raz w lewo, raz w prawo) zajmuje godzinę, więc drugą godzinę porobiłam za żula parkowego i paląc fajkę za fajką, żeby się ogrzać, przeczytałam od deski do deski (łącznie z reklamami i stopką redakcyjną) „Wysokie obcasy Extra”, a za 5 10-ta wparowałam do kawiarni i oznajmiłam, że wiem, że jeszcze nie otwarte, ale ja już tych 5 minut nie wytrzymam na dworze, więc MUSZĘ wejść. Personel okazał się przyjazny, zezwolił, nie wyraził oporu, gdy zakomunikowałam, że ja tu teraz posiedzę i na dodatek będę pracować i tak do 12.30 przekiblowałam – zaczynam rozumieć tego twórcę, o którym pisze Bea – w knajpie wyrobiłam 500% normy: zero internetu, zero przeszkadzajek, kawa i serniczek pod nos podane, nawet popielniczka tuż za progiem, żeby na fajce za bardzo nie zmarznąć, normalnie mogłabym tak codziennie, pod warunkiem, że transport załatwiałabym autem...ten zbiorkom mnie wykańcza, dziś wytargiwała z autobusu jeden plecak z kompem, drugi z maskotkami z Sarą, na jednej ręce śpiąca Sara, za drugą holować Flo z tornistrem...ja dziękuję tak codziennie płacze


  PRZEJDŹ NA FORUM