Dwa w jednym, czyli miejska dżungla
No dobra, trawy nie skosiłam, bo siłowałam się z aplikacją e-deklaracje, którą to MF jakoś modyfikuje co roku i nie da się tego normalnie zainstalować, jeśli nie ma się doświadczonego informatyka pod ręką.
W końcu udało się na laptoku W., który ma Windowsa 7 i korekta PITu szczęśliwie poszła sobie do US.

A teraz zaległą fotorelacja z pobytu u kolegi Jacka w jego wiejskiej posiadłości leżącej między Łochowem a Węgrowem.
Dorocznie organizuje on w długi weekend sierpniowy obchody urodzin i imienin w jednym, zapraszając swoje biuro oraz mnie z W.
Dom wraz ziemią i budynkami gospodarczymi kupił 7 lat temu i uczynił z tego miejsca prawdziwie sielskie siedlisko. Co prawda dom stoi przy ruchliwej drodze na Sokołów Podl. i hałas daje się we znaki, ale poza tym jest tam cudnie.
Dom wraz z werandą (dobudowaną przez Jacka, a właściwie przez lokalnego majstra - z wykształcenia prawnika, z zawodu policjanta bardzo szczęśliwy ):







Weranda od środka: większą część zajmuje komplet wypoczynkowy, potwornie wygodny!





To kuchnia wraz z fragmentem koleżanki, która ofiarnie zmywa po obiedzie.





Jak widać kolekcję makatek kuchennych ma imponującą. Wszystko to zdobycze z allegro.

Teraz salon w lekkim nieładzie, ponieważ byliśmy już po aperitifie wesoły Ilość alkoholu niektórych pewnie zbulwersuje, więc potwierdzam: u Jacka na imprezie pije się dużo, ale nikt nie zachowuje się potem nagannie, wszyscy tańczą i się weselą a potem grzecznie idą spać na wskazanych przez gospodarza miejscach.







Ilość obrazów z motywami religijnymi jest rzeczywiście spora, jednak nie ma to nic wspólnego ze światopoglądem Jacka. Po prostu namiętnie kolekcjonuje takie oleodruki i tym podobne, znajduje na targach staroci, dostaje od znajomych. Podobnie zresztą jak i resztę wyposażenia, która stanowi zbieraninę niechcianych lub sprzedawanych na pchlich targach czy antykwariatach mebli, bibelotów, naczyń i tp.

Brązowy piec to nówka, zbudowany w miejscu starego przez zduna.

Teraz zewnętrze. Ogród z powodu upałów bardzo ucierpiał. Zwykle o tej porze roku jest to kipiąca zielenią i kolorami dżungla. Tym bardziej, że Jacek nasadził jak wariat wszystkiego na kupie, rozrasta mu się to błyskawicznie mimo marnej ziemi, włazi na siebie, a on konsekwentnie odmawia przycięcia lub rozgęszczenia niektórych zarośli.























Te trawy to od nas, przywieźliśmy je 4 lata temu







Tu kącik, gdzie wieczorem odbywa sie grill oraz tańce







Wielość budynków gospodarczych zostało różnie zaadaptowanych: a to na skład gratów ogrodniczych, a to na garaż lub pomieszczenie "dla letników"



Pomimo suszy niektóre lilie pięknie kwitły













Inne kwitnące:dalie, mieczyki ...





























Niektórzy goście przyjechali oryginalnymi pojazdami wesoły



My korzystając z przestrzeni ładunkowej obdarowaliśmy gospodarza opałem. W komplecie daliśmy też dwa koszyki wiklinowe na drewno



Następnego dnia po pokrzepiającym śniadanku poszliśmy wszyscy nad Liwiec.











W pewnym momencie nadciągnęła inna grupa wielbicieli wypoczynku nad wodą bardzo szczęśliwy Wyłowiliśmy dzieci i psy z wody i patrzyliśmy na niecodzienny widok.







Po obiedzie niechętnie opuściliśmy gościnne progi i wróciliśmy do miasta.



  PRZEJDŹ NA FORUM