Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :)
Witaj Zuziu, nie wiem czy już pisałam, ale dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach, kiedy to byłam piekna i młoda, miałam okazję poznać Pana Albiczuka. Byłam na obozie studenckim w Kodniu nad Bugiem, ze studentami ukrainistyki i któregoś dnia wybraliśmy się całą kupą, odwiedzić Babcię koleżanki. Babcia mieszkała we wsi Dąbrowicy małej, odległej od Kodnia o kilka godzin marszu. Część drogi przejechaliśmy furą, część pokonaliśmy na przełaj i jak dotarliśmy do Babci, to nogi nam wchodziły w wiadome miejsca, a pić i jeść się chciało jak nie wiem co. Babcia poczęstowała nas obiadem w ogrodzie, a nasi chłopcy gdzieś za płotem, czy dwoma wypatrzyli krzaki z porzeczkami, ale jakimi. Ogromnymi, jak winogrona. A ogród, przyprawił nas o utratę tchu, tak był niesamowity. Stanęliśmy przy płocie i zaczęliśmy podziwiać i zostaliśmy zaproszeni na te porzeczki.
Właścicielem ogrodu, niesamowitego, baśniowego, prawie takiego jak te z obrazów, był Bazyli Albiczuk.
Siedzieliśmy u Niego aż do nocy, rozmawialiśmy. Pokazał nam swoje obrazy, śpiewał z nami ukraińskie dumki.
Byłam wtedy młoda i głupia, i Jego malarstwo wydawało mi się nieatrakcyjne i prymitywne. Ale również zastanawiające, tajemnicze, baśniowe i ... niesamowite. Musiało jednak wywrzeć na mnie duże wrażenie, bo zapamiętałam i autora i Jego ogród, taki nierzeczywisty, no i obrazy.
Minęło ponad 35 lat i teraz zupełnie inaczej widzę Jego twórczość, zupełnie co innego do mnie przemawia.
Człowiek się zmienia.


  PRZEJDŹ NA FORUM