Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :)
Joasiu dzięki wesoły

Misiu no to jak na zamówienie, dziś wycieczka do Białej!

Rankiem w niedzielę, czyli w cz.IV rozpoczęłam przygotowania do wyjazdu na wystawę. Chociaż nie... najpierw obejrzałam sobie podlany ogród.









Rabata angielska zassała sporo wody. Kicia już na patrolu









Kartoflisko pięknie podlane, ale teraz to psu na budę...



W. zapytał, co posadzimy na tym placku po ziemniakach. Ziemia dobrze przerobiona, szkoda byłoby dopuścić do ponownego zachwaszczenia. Póki co przyszedł mi do głowy ogród ziołowy: jakieś szałwie, mięty, lawendy itp.Przynajmniej na części, tam gdzie słońca dużo.

Różne kwitnące, kolorowe ślicznoty















Początkowo dzień był pochmurny i nawet zaczęłam się martwić, że mój strój miastowy (sukienka bawełniana na ramiączka) okaże się zbyt letni, jak na tę temperaturę. Jednak z minuty na minutę wypogadzało się i wracał upał











Jedna z dwóch malw, jakie zakwitły z posianych dwa lata temu nasion



Koreanka bardzo się w tym roku "oszyszkowała".





Kicia zlustrowała jeszcze teren z pewnej wysokości



A następnie przemieściła się (z mokrymi łapami) do sypialni, gdzie jeszcze urzędował W.



W. postanowił się ruszyć, bo miał potrzebę popielenia warzywnika przed wyjazdem. Popukałam się w czoło międzynarodowym gestem i stwierdziłam, że ma się myć i golić, bo o 10.00 wyruszamy. Pokręcił się zatem niezadowolony, jednak zrealizował postulat. Wreszcie po śniadaniu i wytłumaczeniu psu, że niestety nie może z nami jechać, wyruszyliśmy w kierunku Białej.

Droga raczej pusta, po obu stronach w rowach piękne kompozycje cykorii podróżnika z czymś biało kwitnącym. Niestety z samochodu kiepsko zdjęcia wyszły.









Żniwa jeszcze nie rozpoczęte



Zaparkowaliśmy autko pod hotelem Skala i piechotką poszliśmy w stronę muzeum. W Białej można jeszcze zobaczyć takie budynki





A rynek ładnie odnowiony. Szczególnie kompozycje roślinne na skwerze w centrum rynku bardzo nam przypadły do gustu. Taka np. makleja, która sama w sobie dekoracyjna może nie jest, ale w grupie wyglądała świetnie







Na rynku przeróżne ekskluzywne lokale bardzo szczęśliwy



Ciuchlandy i banki



Widok na zabudowę rynku



No, ale idziemy do Muzeum Podlasia Południowego, które mieści się na terenie Parku Radziwiłłowskiego, w Wieży Barokowej, która pozostała po wspaniałym Pałacu Magnackim Radziwiłłów. Park został nie tak dawno zrewitalizowany, ale do tej pory nie mieliśmy jakoś okazji go zobaczyć w nowej odsłonie.Ale do parku potem.



Przed wejściem banner z informacją o wystawie:



oraz skromny klombik, nawiązujący do ogrodu pana Albiczuka







W niedzielę wstęp wolny do muzeum, ale zwiedzających żadnych...Po przejściu holu i minięciu kilku sal wystawowych wchodzimy do tej właściwej. Surowy napis na ścianie przypomina, że w tym roku mija 20-ta rocznica śmierci niezwykłego malarza i ogrodnika



Dalej widzimy pierwsze akwarele i szkice, których nigdzie wcześniej nie mieliśmy okazji zobaczyć. Pierwsze zdjęcie bardzo ciemne, niewiele widać, ale przy halogenowym oświetleniu trudno było ustawić sensownie aparat. Zatem bardzo przepraszam za jakość ilustracji.



Poparzyliśmy na te postać stojącą przed domem, twarzą zwróconą do ogrodu i przeczytaliśmy odręczny napis:

"Tu nie zasłaniają piętrowe mury wschodzącego słońca. Jak tu pięknie. Prawdziwy raj."

Spojrzeliśmy na siebie i pomyśleliśmy to samo: to własnie dokładnie nasze motto, myśl przewodnia, leitmotiv naszego wiejskiego życia. Panie Albiczuk, jak my Pana rozumiemy! Choć Pana posiadanie tego raju, życie w nim i dla niego kosztowało znacznie, znacznie więcej niż nas. I w cale nie chodzi tu tylko o pieniądze.

Dalej portrety roślin i pejzaże namalowane na skrawkach papieru czy tektury. Widać, jak niezwykle skromnie żył, nie mógł sobie pozwolić na nic więcej. Ale to nic, spójrzcie jakie piękne te obrazki.






















Teraz coś w rodzaju szkiców, projektów robionych zwykłym długopisem lub ołówkiem. Rośliny podpisane po łacinie: hemerocallis, sedum, hellianthus... Wiedza zdobyta samodzielnie, edukację w szkole skończył na 3 chyba klasie szkoły podstawowej...









Wreszcie obrazy olejne, czasem szkice, czasem gotowe prace. No, czy to jest malarstwo naiwne, jak niektórzy twierdzą???













Był też jeden z obrazów, które są w rękach prywatnych. Widać ktoś wypożyczył go na wystawę



Nie były to wszystkie prace będące w posiadaniu muzeum, ale salka nieduża i jak nam objaśniła pani pracująca w muzeum, nie dało się wszystkich obrazów pokazać. Ponieważ była organizowana zbiórka na renowację zbioru, podejrzewam, że część jest już w kiepskim stanie. Zapytaliśmy o katalog, okazało się, że jeszcze jest w druku, zatem przyjedziemy tu za miesiąc przed zamknięciem wystawy.

Na zakończenie Pan Albiczuk na serii zdjęć, które zachowały się wśród bardzo nielicznych pamiątek po nim.



Wyszliśmy z wielkim niedosytem rozmawiając o tym, że żadne z kolorowych pism ogrodniczych nawet nie zająknęło się o tej wystawie i o tym, który pomimo braku wykształcenia, niewesołego życia i niedostatku miał pewnie większą wiedzę o roślinach, niż niejeden mądrala po kursie architektury krajobrazu.

Postanowiliśmy zrobić spacer do parku, a następnie siorbnąć sobie kawkę na rynku. A o kawce i reszcie dnia opowiem w c.d., który oczywiście n.


  PRZEJDŹ NA FORUM