Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :)
Kurczę, z ta relacją nie wiem jak się ogarnę, bo jutro do Białowieży wyjeżdżam. Ale jak będzie tam łączność z netem to spoko. Laptoka zabieram i kartę z aparatu z fotkami.
Tytułem wstępu tylko napiszę, że postanowiliśmy wyjechać wieczorem we środę, ale wieczór okazał się być godziną 22.20... Wszystko z powodu Gorczycowej, która odmówiła współpracy i gdy już mieliśmy wszystko zapakowane, włącznie z kolejnym drzewem sterczącym z tyłu samochodu, kot przepadł i nie dał się znaleźć żadną siłą. Po przeszukaniu po ciemku całego ogrodu ( dość bezsensowne przedsięwzięcie, jak się domyślacie) oraz równie beznadziejnym omieceniu wzrokiem bajzlu na strychu uznaliśmy, że olewamy kota i jedziemy. Byliśmy nieco wkurzeni na niesubordynację i wobec tego uznaliśmy, że micha z wodą na dworze i micha z wodą oraz druga z suchym żarciem w domu, uchylone okno to wszystko, co jesteśmy w stanie zaoferować małemu wkur...cemu stworowi na kolejne 4 dni. W razie czego barek z nalewkami też stał otworem pan zielony
Zresztą pies siedział już przyspawany do siedziska z tyłu i patrzył z niecierpliwością na nasze guzdranie i gdyby nie to, że kluczyków w stacyjce nie było, to pewnie sam by już ruszył na upragnione wakacje bardzo szczęśliwy
A zatem wyjechaliśmy późno, więc i na miejsce dotarliśmy w środku nocy. A co zastaliśmy i dlaczego znów nie odpoczywaliśmy leżąc do góry brzuchami, o tym wkrótce wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM