Wiejski eksperyment Pat - czwarta wiosna na wsi
No dobra plany planami, pomyślę w wolnym czasie jak to logistycznie ogarnąć, ale już się strasznie cieszę na nasze spotkanie! Tymczasem wracamy do spotkania poprzedniego czyli wizyty u Basi.

Dnia trzeciego i niestety ostatniego pogoda powitała nas dość ambiwalentna: niby brzydko nie było, ale przenikliwy zimny wiatr dość hamował zapędy turystyczne. Niemniej turysta pewne obowiązki ma i zwiedzać musi i chce więc powolutku wygrzebawszy się z ciepłych pieleszy (niesamowite, jak wiele robi ocieplenie domu - u Basi bez palenia w piecu jest tak jak u mnie, jak piec po kokardę zapcham!) ruszyłyśmy na rozruch do ogrodu. W ogrodzie Basia usiłowała wykopać mi większość posiadanych roślin, a ma ich więcej niż w standardowym ogrodzie botanicznymzdziwiony Sądząc po ilości roślin dalsze plany zagospodarowania ogrodu, będą musieli mieszkańcy Baśniowego Zakątka szybko zrewidować i warzywnikiem i jagodnikiem się nie nacieszą, bo za rok - dwa trzeba będzie wszystko pospiesznie kopać i robić nowe rabaty lol

Wykopawszy bagażnik zieleniny i w tymże bagażniku upchnąwszy go kolanem warstwowo zebraliśmy się w końcu z dużym żalem do wyjazdu. Zanim jednak opuściliśmy Łódź (i to tylko dzięki pokierowaniu przez gospodarzy, inaczej krążylibyśmy tam do dziś taki dziwny ) pojechaliśmy zobaczyć część niegdyś fabryczną, a obecnie restaurowaną. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem, jak można pięknie zrewitalizować tereny poprzemysłowe! Nie wszystkim podoba się idea przekształcania fabryk w lofty, ja jednak uważam, że jest to najsensowniejsze rozwiązanie w przypadku tego typu zabudowań, pod warunkiem, że jest robione z głową i poszanowaniem historii, a tak właśnie w Łodzi jest (z jednym wyjątkiem, o którym później).
Podoba mi się także całościowa koncepcja rewitalizacji, czyli nie tylko fabryka przerobiona na mieszkania, ale od razu restaurowane też byłe 'czworaki' robotnicze, pałac właścicieli i rewitalizacja terenów zielonych. A zresztą co się będę nieudolnie rozpisywać, zdjęcia oddadzą to lepiej (dla porównania jest też kilka budynków w stanie wyjściowym, jeszcze przed odnowieniem):























Dziewczynkom też się podobało...musiało się podobać, bo było powiedziane, że w przypadku marudzenia nie będzie lodów w Manufakturze wesoły Sarze zresztą podobało się i bez tego, bo Sara uwielbia wiatr, a tego było w tę niedzielę pod dostatkiem:



Na samiutki koniec przejechaliśmy kolejne 100 kilometrów przez Łódź (nadal nie mogę otrząsnąć się z wrażenia rozległości miasta aniołek ) i wyladowaliśmy w Manufakturze, która chociaż jest najsłynniejszą łódzką rewiatalizację terenu przemysłowego, mi nie podobała się stale. Ogrom blaszanych hal gigantycznego centrum handlowego zupełnie zagłuszył tę część, która rzeczywiście mieści się w budynkach pofabrycznych i powstała gigantyczna świątynia konsumpcji...w sumie nawiązująca do powstania społeczeństwa konsumpcjonistycznego, które nastąpiło właśnie przez uprzemysłowienie świata, niemniej zdecydowanie bardziej przemawia do mnie rewitalizacja z poszanowaniem architektury i klimatu wieków minionych.

W świątyni dziewczynki dostały obiecane lody i na tym nasza wizyta w Łodzi musiała się zakończyć, gdyż czekało nas jeszcze 5 godzin powrotu do domuneutralny Smutno było się rozstawać, spędziliśmy naprawdę świetny weekend, dzieci o dziwo też były bardzo grzeczne (gospodarze mogą mieć odmienne zdanie na ten temat, ale zapewniam, że był to szczyt grzeczności i dobrego wychowania lol), tylko teraz są mocno upierdliwe, bo po weekendzie naładowanym atrakcjami oczekują kontynuacji lol


  PRZEJDŹ NA FORUM