Wiejski eksperyment Pat - czwarta wiosna na wsi
O, witaj siostro! oczko Ja mam aktualnie podobny zakres robót i na gorąco wiem, jak boli lol Podziwiam, współczuję i łączę sie w bólu pleców oczko Ale jaka satysfakcja, prawda?! Taka nowa połać odzyskana dla ogrodu...
Właśnie mi sie przypomniało, że miałam Ci odpowiedzieć, czy likwidacja jeżyn jest całkowita, czy mam na to metodę. Właściwie tak, ale warunkiem jest przedłużenie procesu o kolejne działania, że sie tak wyrażę. Kiedyś, napoczątku przygody z zakładaniem ogrodu na ugorze, walczyłam z jeżynami przez wykopywanie korzeni zakręcony Baaardzo ciężka praca! Cięższa od wycinania, wynoszenia i wygrabiania na końcu. Efekt niezły, ale nie całkowity, jednak zawsze gdzieś jakiś korzonek zostawał i odrastał. A jak na taki potężny zasuw, to możnaby oczekiwać całkowitej likwidacji. Teraz mam metody techniczne. Wycięcie i potem systematyczne koszenie nisko przy ziemi. Takie jeżyny np. najpierw odbijają, wypuszczają nowe liście, ale kilka razy skoszone do zera, w końcu giną. Podobnie inne dwuliścienne (no, może poza mleczami, bo te sie przystosowują i rosną płasko i wypuszczają kwiaty na półcentymetrowych łodyżkach, ale w końcu też jednak giną, tylko trochę później).A tam, gdzie nie mozna wjechać żadną kosiarką, ani dużą ani małą, to smaruję roundupem. Smaruję, nie pryskam. Gdy odrastające liście mają ok. 10 cm, w słoiku rozrabiam r. w proporcji 1:1 dla jeżyn (i klonów), a dla pozostałych 1:2, biorę pędzelek i maluję te listki. Działa. Pryskanie nie zawsze, ale to zawsze działa. No i mimo dużego stężenia, jednak mniej r. dostaje sie do gleby, i wygląda to lepiej, bo nie powstają rude place, trawa może rosnąć obok i nic sie jej nie dzieje.
No, to taka jest moja metoda oczko


  PRZEJDŹ NA FORUM