Rozmowy przy kawie (11)
Ja myślę, że dzieci, jak to dzieci. Wszędzie są różne.
Ale ja mam doświadczenie z pracy w gimnazjum w Warszawie, na obrzeżach miasta i wiem, że najgorsze, najbardziej rozwydrzone, roszczeniowe, agresywne i wulgarne to były dzieci miejskie i to często z rodzin wcale nie patologicznych, a wręcz inteligenckich (ale chyba niestety w pierwszym pokoleniu!). Dzieci ze wsi, które do tej szkoły chodziły również, były o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze od tamtych, co wcale nie oznacza, że były aniołkami.
Dużo było w tej szkole też dzieci z rodzin tak bardzo patologicznych, że aż trudno sobie to wyobrazić i dość często były to dzieci, które chciały odskoczyć od swego środowiska i starały się za wszelką cenę.
A i tak najgorsi byli rodzice z tzw. awansu społecznego (pani nie wie kim ja jestem!) , nadużywający słowa "bynajmniej", czym doprowadzali mnie do szewskiej pasji i piany na pysku (mój syn to bynajmniejobejmie stanowisko prezesa w naszej firmie (rozumiecie - po gimnazjum!), a kim pani jest żeby mi zwracać uwagę!)


  PRZEJDŹ NA FORUM