Tniemy!
Róże Minnehaha albo Dorothy Perkins (ja obstaję za Dorotką, Córka za Minnehaha. W porze kwitnienia zrobię zdjęcia i wstawię do weryfikacji) tnę po kwitnieniu. Są to róże samooczyszczające się ale tysiąc zasuszonych kwiatków, rozwieszonych na płocie i trzech pergolach to widok raniący moje serce byłej PPD. Oczyszczam więc róże z przekwitłych kwiatków (przez dwa dni po 6-7 godzin z użyciem drabiny), skracając jednocześnie boczne przekwitłe pędy do 10-ciu cm. Robię też przegląd krzewu i wycinam bez litości wszystkie grubaśne wilki ale też nowe cieniutkie pędy. Tnę też do 10-ciu cm boczne gałązki wystające poza obręb pergoli, które wyrosły na metr w ciągu lata i zarastają drogi komunikacyjne. Jak widać nie drży mi ręka ale od kiedy zaczęłam opiekować się tymi różami to zamiast róż parkowych o wysokości do 1 metra (takie były) pojawiły się potwory opinające 15-to metrowy płot.
Teraz na wiosnę, przy okazji cięcia powojników, skróciłam pędy róży rosnącej na pergoli przy domu i dzielącej tę pergolę z powojnikami. Pędy skróciłam do połowy pergoli. Druga połowa jest dla powojników.
Po pierwszej mojej zimie w tym miejscu wycięłam króciutko jedną z róż bo przemarzła. Ładnie odbiła.
Ochraniam je na zimę kopczykami z kory.


  PRZEJDŹ NA FORUM