Rozmowy przy kawie (10)
Witajcie wszyscy po powrocie z wojaży . Wycieczka była przednia. Januszu , jeszcze raz dziękuję serdecznie za wskazówki. Hotelik był jak z bajki, malutkie miasteczko, z domami jak Patrycji (jeden pomalowany na fioletowo pan zielony ), strome podjazdy, kręte uliczki. Czyściutko, schludnie. Wjechaliśmy tam grubo po 22 (do 22 mieliśmy się meldować...) , ale pan z hotelu już dzwonił do mnie po 21 gdzie jesteśmy , co się dzieje. Na szczęście trochę ogarniam podstawy angielskiego (kali spać , kali jeść ) więc zrozumiał.Na miejscu - zamknięte drzwi , ale optymistycznie - dzwonię do pana i już biegnie. Hotelik przytulny, spaliśmy na 2 piętrze, więc widoki z okna- cudne.Okazało się ,że na sąsiedniej wieży dzwon wybija godziny. Ale i tak obudził mnie wściekły świergot ptaków. Mnóstwo ptaków, wszędzie karmniki , budki. Zero psów za to zdziwiony
Rano na targi - no było gdzie chodzić... od 9 do 18 non top. Po wyjściu chcieliśmy zatankować i tu czekała nas niespodzianka - nie wiedzieliśmy - że trzeba adapter do wlotu gazu zdziwiony w unii która normalizuje wygląd banana???? Na dwóch stacjach nie było, na trzeciej trafiłam na fajnego pana, sprzedać nie chciał, ale za zastaw mi pożyczył i pomógł tankować! Ale jaką miał minę jak powiedziałam ,że do pełna? Nie wiem, tam się nie tankuje? Hmmm W drodze powrotnej już mieli na stacjach i pod zastaw (50 euro lub paszport - skąd ja im paszport wezmę???? ) dawali i wróciliśmy już na gazie. W niedzielę małżonka wykopałam na spacer o 7,30 rano na miasto, po czym on się zrewanżował wykopaniem mnie w las na wysoką górkę , bo zobaczył tam wieżę widokową. Cudne widoczki, świeciło słońce, górka zagospodarowana była poziomami , na jednym leżaczek, na drugim ławeczka z stołem, potem piaskownica dla dzieci z licznikiem skoku w dal zdziwiony , potem znowu ławeczka. Pod wieżą plac zabaw i sztuczne oczko wodne. No cudnie i z pomysłem. Em napisał do swojej mamy ,że nie wie kiedy ona wraca, ale my zostajemy i rozpętał piekło na ziemi. W sumie zrobiliśmy 1600km, więc trochę było. Ale powiem tak, drogi, oznakowanie , bezkolizyjność - tego powinni się tam uczyć nasi budujący drogi. Skończyło się to przed Dreznem, a kaszanka na A4 to już chyba znana. Niedzielne zwiedzanie skróciliśmy do minimum i o 14 ruszyliśmy do domku.
Pat , dziękuję za zaproszenie, ale koło Bolesławca przelatywaliśmy chyba ok 20 , rządni wyrka i domu lol Będziemy pewnie jechać na zawody do Lubania, wtedy to szybciej.
Teresko - zdrowia życzę, facet chory to armagedon...


  PRZEJDŹ NA FORUM