Rozmowy przy kawie (10) |
survivor26 pisze: a takie: "a moze będziemy pilatami, co"i latanie po ogrodzie z wielkim rosochatym kijem i czapce ściągniętej na oczy, żeby na pewno zrobić sobie krzywdę... ' a moze ta gólka bedzie tlampoliną" i podskakiwanie na sporym nasypie z ziemi z nadzieją, że będzie tak samo rezonował jak trampolinowa siatka... plus próba samodzielnego wchodzenia do huśtawki typu kubełkowego (niewykonalne bez rozwalenia sobie łebka o ziemię), pożądliwe zerkanie na nadrzeczny płot i ocenianie czy uda się na niego wejść oraz sprawdzanie czy człowiek może tak jak kot wejść na drzewo po pionowym pniu... byle do wiosny i wystawienia trampoliny i piaskownicy, wtedy trochę głupie pomysły wyhamują...chyba ![]() Ło mamuńciu! A nie rozpatrywałaś opcji wybudowania "woliery" (choć chyba lepsza nazwa to "bondiera" czy "sotera", boć przecież to nie o latanie chodzi ![]() Boszsz.... jak to dobrze, że moje nie miały takich pomysłów, gdzie postawiłaś tam stały. ![]() Pierdołowate (excusez le mot) dziecko to chwilami skarb. Przynajmniej mniej siwych włosów na głowie rodziców. |