Wiejski eksperyment Pat - reaktywacja
Święta, święta i koniec zabawy - wracamy do normalnego życiazmieszany Przez łączone ferie oraz gości przed i po wyszły mi równe dwa miesiące luzu, bo zawsze ktoś w domu był, żeby Sarulka przypilnować i kręgosłup od targania tłustawego bałwanka po szkolnych schodach fest odpoczął. Od tego tygodnia z powrotem wracamy w stare tory, ale i Sarulek nieco wydoroślał i daje się łatwiej obudzić i dociągnąć do szkoły na nóżkach...a potem bedzie wiosna i dziecko straci 2 kilogramy odzieży zimowejaniołek A potem jeszcze tylko wakacje i od września przedszkole...nie wiem, jak sobie poradzę z nadmiarem czasu wolnego, chyba prace dewastacyjne przyśpieszęlol

Dewastacja idzie nam nieźle, gorzej z restauracją. R. przez tydzień urlopu skuł w przyszłej łazience wszystko, co było do skucia - zostały gołe ściany i dechy:





Odsłonięte dechy na suficie wyglądają tak:



wymagają przeszlifowania, dobicia gwoździkami i pomalowania...małe piwo, ledwie z miesiąc robotytaki dziwny

Ściana dzieląca łazienkę od nory, która kiedyś będzie moim gabinetem okazała się wykonana z cudnych cegieł z piaskowca które oczywiście pozostaną odsłonięte, ale wzmocnione od tyłu, gdyż w konstrukcji szachulcowej wiszą sobie swobodnie (to ta ściana, która odchyla się od pionu, jak się człowiek o nią oprzetaki dziwny )



Zatem zostało oczyścić i zakonserwować sufit, ściany i podłogę, zrobić wylewkę pod biały montaż i można mieszkać... R. nie zrobi tego za chiny, w tydzień urlopu zrobił to co powyżej i padł bez życia, co i trudno się dziwić, bo w obecnej pracy mięśni nie nadweręża, więc zastał się okrutnie. W desperacji wymyśliłam zawezwanie do prac interwencyjnych kuzyna wiecznego-bezrobotnego. Kuzyn w miarę ogarnięty technicznie jest, roboty remontowe już robił, a co najważniejsze jest niepijący. Ma tylko jedną wadę...małą chęć do pracy zarobkowej, ale może uda mi się go podstepnie przekonać, bo jak się go już pchnie we właściwym kierunku, to robi jak należy...

Ja tymczasem skończyłam pierwsze eksperymentalne drzwi (a właściwie ich połowę), przed malowaniem wyglądały tak:



a po tak:



okrutnie mi się ten kolor podoba (lakierobejca Altaxu "dąb") i bardzo się cieszę, że się na niego rzutem na taśmę zdecydowałam, bo wcześniej wybrany miałam 'palisander' i byłby zdecydowanie za ciemny. Na drzwiach widać niedoróbki gołym okiem (m.in. zastosowanie białej masy szpachlowej było błędem...), nie są perfekcyjnie oczyszczone ani zeszlifowane ale przez kontrast do stanu zastanego, czyli grubej warstwy farby olejnej w kolorze spranych gaci, moim zdaniem zdecydowanie zyskałyaniołek

teraz biorę się za drzwi do obecnego pokoju dziewczynek i rytmem codziennie po godzince do lata powinnam mieć wszystkie drzwi w kuchni zrobioneaniołek

A na koniec raport z życia stada, stado aktualnie wygląda tak (+ jeden który się na zdjęciu nie zmieścił):



Zygfryda złapałam na starą babską metodę - obojętność...tak długo go ostentacyjnie olewałam, aż sam przyszedł pod drzwi kuchni i się rozdarł, ze chce do domu...no to wszedł i teraz jak zachęcam, żeby się na spacer choć przeszedł to zapada na ostentacyjną głuchotętaki dziwny Nadal dziki jest, ale dał się dwa razy pogłaskać i generalnie nie ucieka już z wrzaskiem na mój widok, tylko nieznacznie przyspiesza kroku udając, że i tak gdzieś mu się spieszyło...jeszcze z miesiąc i da się złapać celem odjajczenia.... tym samym drzwi ochronki zostają definitywnie zamknięte: 6 kotów to dwa razy tyle ile realnie się tu mieści, więc starczy...choćby tuzin słodkich błękitnookich persów do drzwi stukał, pozostaną zamknięte...


  PRZEJDŹ NA FORUM