Lanckorona - Willa Zamek |
Deto to prawda, w piosence jest dokładnie wszystko tak jak w rzeczywistości. Nie mogłam wyjść ze zdumienia, że takie miejsca w ogóle jeszcze gdzieś są. Janeczko my to jeszcze dalej mieliśmy z Wawy, po drodze w dodatku odwiedziliśmy siostrę W. w Starachowicach, więc na miejsce przyjechaliśmy o 1.00 w nocy..., zadzwoniłam z Krakowa, do właścicielki pensjonatu, że będziemy później i czekała na nas ![]() Ogród rzeczywiście niesamowity, za pozwoleniem właścicielki wykopaliśmy sobie mnóstwo sadzonek czosnku niedźwiedziego, który tam po prostu łanami rósł. Przyjął się w miastowym bardzo dobrze. Ewuniu to jest idealne miejsce na emeryturę, gdyby nie taka odległość od Warszawy, pewnie nasza wiocha byłaby gdzieś w tamtych okolicach, a nie na Podlasiu ![]() Kilka zdjęć z rynku w Lanckoronie, najbardziej pochyłego w Polsce podobno. Staraniem energicznej pani wójt uporządkowano go i obsadzono krzewami. Nie wszystkim się to spodobało, dla niektórych to niepasujące do klimatu tego miejsca, ale w każdym to razie zadbane i kolorowe miejsce. W tym rzędzie budynków nieco dalej na prawo zaczyna się "stroma uliczka, która wiedzie do piekarni". Piekarnia była, działała, a szarlotka, jaka tam piekli chyba do końca życia pozostanie dla mnie wzorcem tego ciasta Ten narożny budynek to muzeum regionalne oraz Izba Pamięci Konfederatów Barskich. A to chata, która kiedyś należała podobno do Wojciecha Pszoniaka, albowiem do Lanckorony zjeżdżali się kiedyś artyści scen, głównie krakowskich ale nie tylko. W Willi Zamek, czy w Willi Tadeusz jest mnóstwo pamiątek po tych "najazdach" świata artystycznego. |