Rozmowy przy kawie (8)
Dario, jestem, jestem, ale sama już nie wiem jak się nazywam. Czytać, czytam bardzo systematycznie, ale na pisanie jakoś weny brak.
Pogoda do bdd(czytaj - do bardzo dużej d...oopy". Głowa, albo boli, albo pobolewa, albo taka jakaś jakby spuchnięta od środka.
Czas mi gdzieś ucieka, doba się skróciła, ale to trochę sama sobie jestem winna. Chyba za dużo srok łapie na raz za ogon.
Uczę się szyć na maszynie. Popełniłam już kilka powłoczek na poduszki (takich pościelowych) i to mi na razie najlepiej wychodzi. Na próbie szycia fartuszka kuchennego poległam. To znaczy uszyłam, ale nie wyszedł tak, jak wyjść miał. Lamówka dookoła nawet jest prawie (robi duuużą różnicę, oj robi!)równa, ale nie przewidziałam, że ja cycki mam jak nie przymierzając ... ooo! te baby od Rubensa. pan zielony I skroiłam sobie ten plastronik na pierś nie tak jak trzeba. Odstawało, wisiało i wyglądało obrzydliwie i niechlujnie. I musiałam zaszewki zrobić. Ale, że ja leniwa jestem to nie odprułam lamówki tylko tak po wierzchu je zrobiłam i nie wyszło to najlepiej. Użytkowość się poprawiła, ale chlujność nie bardzo. diabeł No i paseczka do wiązania nie umiałam zrobić ładnego. Taki jakiś nie piękny wyszedł.
Ale się nie zniechęciłam i dziś uszyłam sobie spódnicę na lato. Taką prostą (jak worek bez dna! pan zielony), w gumeczki. I będę w niej chodzić (!!!) bo materiał ładny, ale lepiej żeby się zbyt dokładnie szwom nie przyglądać, bo za proste to nie są.
No i robię sobie kamizelkę na drutach i dokańczam skarpety do gumiaczków. Ale, że ja ślepa jestem, to nie leci to tak błyskawicznie jak robota chust u Pat, albo frywolitkowanie u Marysi.
No i koniecznie staram się nauczyć robić szydełkiem. To znaczy technika nie jest mi obca. Umiem zrobić łańcuszek, słupek, półsłupek itp, ale wyrobu nigdy nie robiłam i teraz trenuję. Robię i pruję, bo bardzo chciałabym zrobić sobie serwetkę (taka 75x75 cm) na stolik, ale nigdzie nie mogę znaleźć wzoru dla "super matoła" (to znaczy szczegółowo i łopatologicznie opisanego co i jak robić).
No i jak zwykle zimą (oj, gdzie ta zima?) zajmuję się genealogia i ślęczę nad starymi rękopisami, księgami metrykalnymi, herbarzami, starymi gazetami i innymi opracowaniami.
Czyli rozumiecie, że na pisanie już mi energii nie starcza. pan zielony

A zdjęć nie będzie póki co, bo brak aparatu (się naprawia! diabeł )


  PRZEJDŹ NA FORUM