A miała być tylko trawa...
Przez taką jedną z tego forum przepadłam na różano - fora, strony netowe. Z uprzejmości nie będę winowajczyni wytykać palcami oczko

Czas trochę popchnąć bieg historii. Próbowałam ogarnąć zdjęcia, które wydawało mi się są w jako takim porządku, a tu klapa. Rok 2009 widać płynął pod znakiem budowy, budowy, budowy i żadne z nas nie wpadło na to, że warto by ten etap udokumentować.
No cóż, ze względu na zaistniałą sytuację, przejdę dalej słownie i tylko słownie. We wrześniu budowę zakończyliśmy na tyle na ile pozwoliły nam finanse. Domek miał okna, drzwi, dach i nawet był częściowo ocieplony, w środku koza nieżywa do ogrzania. Wodę mieliśmy własną, ale tylko zimną, bo już na bojler nie starczyło, zamiast schodów na górę - drabina, ale za to łózko takie, że hej!! Mąż sam zrobił! Zdolny mąż! Wspaniały mąż!
I tenże mąż oznajmił, że on się do mieszkania nie wyprowadza, że zaprasza mnie serdecznie do wspólnego przeżycia zimy w warunkach działkowych, krótko mówiąc zaproponował mi życie w charakterze działkowego menela. Od razu mi się spodobało wesoły Obiecał, że w tzw międzyczasie będzie wykańczał to i owo.

Fajnie było. Jeździłam sobie do pracy wiejskim autobusem! Super! Było parę złodziejskich prób zaczajenia się na nasze dobra, ale poza tym sielsko-anielsko.

A w okolicach świąt doszliśmy do wniosku, że czas na zezwierzęcenie. Pojechaliśmy do schroniska i przygarnęliśmy takiego przystojniaka:



Ochrzciliśmy go imieniem Grand, na drugie Niuniuś, na trzecie Niedobrota Pioruńska


  PRZEJDŹ NA FORUM