Przydomowa hodowla drobiu
Z naszych doświadczeń
I wreszcie zakończenie epopei o wylęgu zielononóżek wesoły

Na początku sierpnia małe kurki zaczęły już nocować na grzędzie! Nieporadnie wdrapywały się po drabinie i oczywiście były przez inne kury dopuszczane tylko na niższą grzędę, bo porządek i hierarchia w kurzym stadzie są bardzo ważne. Od tego też momentu ich gniazdo straciło rację bytu, a matka przestała dzieciaki prowadzać po wybiegu. No po prostu w jednej chwili zupełnie przestała się nimi interesować. Chodziły już same i trzymały się w swoim stadku razem; wiedziały, że jak niosę żarcie do wolierki, to jest dla nich i przybiegały. Kwokę też trudno już było odróżnić od innych kurek - chyba tylko po tym, że też nocowała na dolnej grzędzie, bo po wychowaniu kurcząt spadła na dno w kurzej hierarchii i musiała teraz od nowa pracować na lepszą pozycję w stadzie.

Nie minął jeszcze tydzień, odkąd matka puściła kurczęta samopas, a powróciła już do znoszenia jaj i z kwoki znów stała się nioską. Poznałam to po tym, że tego dnia było w gnieździe tyle jaj, co kurek, a więc każda zniosła jajko. Jedno z nich miało wyraźnie ciemniejszą skorupkę (jajka zielononóżek są kredowobiałe); przypuszczam, że to było właśnie jajko tej mamuśki, pierwsze od ponad dziesięciu tygodni.

Małe natomiast coraz bardziej łobuzowały, a już istne wrzaski rozlegały się podczas układania się do snu, bo te zasrańce chciały od razu włazić na wyższą grzędę i były brutalnie wyprowadzane z błędu. Spały więc na ostatnich dwóch szczeblach drabiny, która służy do wspinania się na grzędy!



A tu... jeden dzielny kogucik wdrapał się jednak na wyższą grzędę!



Pod koniec sierpnia kurczaki prowadziły już tryb życia taki, jak reszta kurek, ale raz dziennie dostawały jeszcze specjalne jedzonko, no bo przecież wciąż rosły. Były wtedy zamykane w wolierce, do której zresztą same galopem przybiegały, jak tylko zobaczyły, że niosę im żarcie.
Po posiłku układały się na słoneczku w piasku i odbywały sjestę.
Dostawały wtedy jeszcze wciąż inne ziarno, niż dorosłe kury, więcej zbóż, gotowane ziemniaki, siekane gotowane jajka, twaróg, pomidory i różne warzywa i zieleninki. No i jeszcze coś z kredensu – płatki owsiane, kaszę jęczmienną, kaszę mannę, bułkę tartą, suchy ryż – dla urozmaicenia.

Te kurki, to pierwszy lęg w moim kurniku, a małe wysiedziane i wychowane zostały przez kwokę i od urodzenia nie dostawały żadnych sztucznych pokarmów, szczepionek, leków czy innych ulepszaczy.
Jestem naprawdę dumna.

Tej wiosny mam zamiar powtórzyć to wszystko, ten watek będzie moją ściągą. Dobrze, ze kiedyś to wszystko zapisałam, bo dziś bym już nie była w stanie odtworzyć w pamięci takich szczegółow.

A to ja – kurza mama, wypuszczająca kurki na ogród.






Jeśli ktoś dobrnął do końca, to dziękuję i szczerze podziwiam! wesoły wesoły wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM