Rozmowy przy kawie (8)
Małgoś, u nas też wczoraj bardzo wiało, a straszą, że to nie koniec. Ty pewnie już w objęciach Morfeusza, bo pobudka o godzinie nie do pozazdroszczenia. Korciło i mnie, by jeszcze raz wybrać się do Poznania, ale sobie odpuściłam. Ja mogłam, Ty niestety nie - nie zazdroszczę tylu godzin w pociągu, ale pewnie znów coś pięknego wydłubiesz wesoły

Szkoda bardzo tego jabłoniowego konaru. Ech... Ważne, że drzewo ocalało. Nasza reneta też ucierpiała 2 lata temu podczas wichury, ale konar wyłamał się o wiele paskudniej obdzierając z kory kawał pnia. Niby wybijają nowe wilki i drzewo chce rosnąć, ale kolejny konar chyba padnie, bo liście na nim zżółkły pod koniec lata. Zostanie tylko jeden żywy, ale za to najbliżej obdartej części pnia. Rokowania zatem są kiepskie, bo pień w połowie bez kory raczej długo nie pociągnie. I tak byłam zaskoczona, że tej wiosny drzewo ruszyło i zakwitło jakby nigdy nic i wypuściło wiele nowych gałązek. Walczy wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM