A miała być tylko trawa...
Witam wszystkich spoczywających na kompostowniku.

Postanowiłam założyć pierwszy w życiu wątek ogrodniczy.

Opis właściciela obiektu: baba miastowa, wręcz blokowa lat 40 i 3, z natury leniwa, jak nie musi, to nie robi, lubi zwierzęta, każdą roślinę domową doprowadzała do rychłej śmierci.

Rys historyczny: maj 2006:
Mąż postanowił wyciągnąć żonę na wycieczkę krajoznawczą po Kaszubach. Żona nieopatrznie rzekła: "czy my nie powinniśmy mieć jakiejś działki, choćby w RODzie, trawę się skosi, kocyk położy i można sobie poleżeć, a tak jeździmy i jeździmy..."
Mąż wysłuchał co żona mówi i mimo wszystko zapakował ją w samochód i wywiózł... niedaleko, bo jakieś 15km od domu dostrzegliśmy ogród działkowy w malowniczej okolicy poza miastem , poza wsią nawet. Pojechaliśmy i natrafiliśmy na ogłoszenie pewnego pana z zarządu, który sprzedawał działkę znajdującą się naprzeciw jego działki. Była piękna, ogrodzona, z prądem, wodą, nawet z grządkami sałaty i rzodkiewki. Chciał niedużo, ale gdy spojrzał na moją minę, to stwierdził, że on nas zaprowadzi gdzie indziej. Chyba doszedł do wniosku, że nie wyglądam na taką, która zadba o jego rzodkiewki


  PRZEJDŹ NA FORUM