Rozmowy przy kawie (6)
Bogusiu za czasów szkolnych moich już dorosłych było tak - jeśli coś takiego się zdarzyło było zgłaszane wychowawczyni, ona wzywała pielęgniarkę, po sprawdzeniu dzieci z przybytkiem były odsyłane do domu. Chodziła i sprawdzała codziennie tak długo aż do wyeliminowania przybytku.
Dodatkowo było "dochodzenie" które z dzieci to coś przyprowadziło ... i następował dywanik dla rodziców u dyrektora.
Niech się córa nie szczypie bo będzie walczyła z wiatrakami


  PRZEJDŹ NA FORUM