Piec kuchenny obudowany domem, a on ogrodem
Moja babcia biedna Pyra z bogatej Pyrlandi, przybyla na ziemie odzyskane w pierwszym rzucie.
Nie byla tu po raz pierwszy bo do Sulau chodzila "na roboty"przydala Jej sie znajomosc miejscowosci, wdziek i urok osobisty
zamieszkala "u Niemca" ktory dobrowolnie (za opieke nad gospodarka ,bo Oni tu wroca) oddal Jej swoj dom
a Nowy Zarzadca tych ziem wspanialomyslnie pozwolil Mu wrocic do Vaterlandu.
Babcia, po poznansku, opiekowala sie cudza wlasnoscia. Wychowala swoje dzieci i dwie wnuczki dokladajac do szwabskiego pieca
a Herr nie wracal.
W domu zostaly rozne roznosci, raczej biedniutkie bo i dom byl raczej ubogi jak na "mienie poniemiecki".
Na jednej ze scian pozostal obraz, obraz malowany na blasze (pewnie nagrobkowy) i ten obraz towarzyszy mi od niemowlectwa.
Patrzalam na niego bez specjalnego zrozumienia, obraz jak obraz.
I raptem, eureka, po kolejnym weekendowym najezdzie rodziny, zrozumialam glebokie przeslanie malunku.
To ja, dycht ja, wypisz wymaluj, ja w niedziele, modlaca sie o szybki poniedzialek.


  PRZEJD NA FORUM