Rozmowy przy kawie (5)
    Urazka pisze:

    Margolciu wiesz, że dzisiaj myślałam o Tobie podczas kradzionego wyjazdu, o godz.14-tej, do lasu oddalonego o jakieś 15 km. Zazdrościłam Ci, że masz las za płotem i możesz sobie hycać do niego, kiedy dusza zapragnie. Ja niestety jestem uzależniona od kierowcy a od lasu i szukania grzybów także. Ale za to nazbieraliśmy nieduże wiaderko podgrzybków wszelkiej maści od brunatnego po zajączka. Grzyby zostały usmażone na maśle (będzie tego ze 2 litry)i wylądowały w lodówce a jutro część zostanie zjedzona w postaci grzybów w śmietanie a część pójdzie do zamrażalnika.
    W lesie myślałam także o tym, że przez kilka dni marudziłaś, że nic Ci się nie chce a jak na tak marudzącą o niechciejstwie osobę wykonałaś wiele prac: malowanie płotu, grabienie, odchwaszczanie, karczowanie i ... jeszcze Bóg wie co. Jak wytłumaczysz się z tego wprowadzania nas w błąd?


No marudziłam, fakt! Ale rzeczywiście mi się nie chciało, bo gdyby mi sie chciało to zrobiłabym więcej, a tak to trochę porobiłam i zaraz odpoczywałam, i nie czułam specjalnej radochy jak zaczynałam. Choć jak już się rozkręciłam to jakoś szło! Ale jak tylko mogłam to leciałam do lasu zamiast robić, to co przed zima zrobić trzeba.
Broń Boże, nie chciałam nikogo wprowadzać w błąd, chciałam sie tylko zmobilizować, bo ja tak już mam, jak zaczynam marudzić, to stwierdzam, że jestem wstrętna marudna baba (jak z taka wytrzymać!) i koniecznie trzeba to zmienić, więc lecę robić. A jak nie marudzę, tylko siedzę na d... i nic nie robię, to sobie siedzę i już. A robota wtedy leży odłogiem. Więc moje marudzenie jest formą "samowyzwalacza" energii. Dość upierdliwego dla otoczenia, przyznaję, ale na mnie działa! pan zielony


  PRZEJDŹ NA FORUM