Rozmowy przy kawie (4)
Plagiatu z samej siebie ciąg dalszy.

No i spędziłam wczorajszą niedzielę na spacerze (grzybowym), w lesie. Okazało się, że mimo całych tabunów idących rano z ogromnymi koszami do lasu, moje miejscówki były zupełnie bezludne. Widać było ślady, że byli tam grzybiarze, ale albo zbierali nieuważnie, albo byli kilka dni wcześniej, bo przyniosłam do domu pełen koszyk bardzo sympatycznych grzybów.


Gdybym zbierała maślaki, to nie dałabym rady ich przynieść do domu, takie ich ilości rosły dosłownie wszędzie. A tak, wzięłam tylko kilka nierobaczywych, a reszta została sobie w lesie. Ogólnie, w lesie jest bardzo dużo różnych grzybów, ale z znaczącej większości upiornie robaczywych. Fuj! A ja jestem obrzydliwa (no, może ja NIE, ale się brzydzę robali!) i juz w lesie robię stanowczą selekcję i każda nawet najmniejsza dziurka dyskwalifikuje delikwenta.
Przyniosłam sporo czerwonych kozaków, trochę kurek, sporo podgrzybków i innych kozaków. Prawdziwki znalazłam tylko dwa, ale żaden nie kwalifikował się do zabrania. Miały zbyt bogate życie wewnętrzne!
No a potem, całą resztę dnia spędziłam na czyszczeniu i przygotowywaniu do suszenia tego co przyniosłam.

A nie! Jeszcze upiekłam ciasto. Chciałam żeby było szybkie więc zdecydowałam sie na zebrę.



A dziś od rana zabrałam się za robotę - dziś poniedziałek to i sapać i kląć można. ;:306

Wstawiłam pranie.
Zgrabiłam liście (klon, kasztan i lipa) z chodnika przed domem.



Powygrabiałam trochę (mało!) mech z tego co ma być trawnikiem, a co kilka dni temu potraktowałam próbnie siarczanem żelaza. No musi minąć jeszcze kilka dni aż ten mech szczeźnie, ale juz widzę, że uda się go pozbyć albo chociaż ograniczyć ekspansję.
Skopałam w pocie czoła następny kawałek tego co w zamyśle będzie rabatką kwiatowo-warzywną. Łatwo się pisze - skopałam. Zajęło mi to ponad trzy godziny, a areał potraktowany szpadlem, widłami i siekiera ma mniej więcej 3 m kwadratowe. Ale wyjęłam (wyrwałam, wyszarpałam, wydrapałam, wyrąbałam ... itp) trzy potężne, porozrastane karpy śnieguliczek i kilka pomniejszych oraz dwie karpy siewek klonu, które choć młodziutkie i cieniutkie, miały ze trzy metry wzrostu, a system korzeniowy godny babobabów z planety B-612.
No i w tej chwili mam już skopane około połowy zaplanowanej rabatki, a na tym co zostało mam karp śnieguliczek skolko ugodno i na dokładkę trzy klony.

No i miałam w planach pomalowanie chociaż jednego przęsła płotu, ale przyszła latorośl (taka prawie dorosła) sąsiadów i we dwie machnęłyśmy nawet cztery przęsła!

Właśnie stwierdziłam, że ja to chyba ADHD mam (albo robaki, jak mówiła moja Babcia). Nie lubię siedzieć w miejscu. Zaraz mnie nosi. I dlatego wybrałam sie do lasu zamiast sie pobyczyć niedzielnie. W zasadzie to poszłam na spacer, ale jakieś grzyby sie do mnie przyczepiły po drodze, i żebym je zabrała wołały. No to co? Miałam zostawić? Zabrałam.
A poza tym nudna jestem i monotematyczna - nic tylko grzyby, kopanie, wycinanie, malowanie płotu, grzyby, kopanie, wycinanie, malowanie płotu. Takie przyziemne sprawy! A tutaj dziewczęta gotują, szyją, dziergają piękne rzeczy - takie bardziej artystyczne zajęcia. zawstydzonypan zielony


  PRZEJDŹ NA FORUM