Rozmowy przy kawie (4) |
Och, jak ja marzę o deszczyku. Niedużym, ale podlewającym. Właśnie się nalatałam z konewką i mam dość. A i cały dzień miałam nieludzko robotny, aż sama sobie nie wierzyłam, że tyle szarpnę. A i odkryć ciekawych miałam kilka, których się zupełnie nie spodziewałam. U nas dalszy ciąg remontów dachowych, więc przez mieszkanie co i rusz przelatują panowie robotnicy, więc znalazłam sobie zajęcia od mieszkania oddalone. Ale jakieś takie męczące były, co dopiero teraz zauważyłam. Od rana zabraliśmy sie z małżem za sprzątanie chodnika, trawniczka oraz ulicy przed domem. Mamy tego około 50 m. Wygrabiliśmy liście, skosiliśmy trawę, zamietliśmy chodnik, zebraliśmy piach, który zebrał się wzdłuż krawężnika. Wypucowaliśmy chodnik i jezdnię na cacy. A potem ja karczowałam moje krzaczory, wynosiłam gałęzie, budowałam zasieki, wybierałam resztki rozwalonego płoty, wygrabiałam próchno z rzeczonego płotu i robiłam odkrycia. Na koniec popodlewałam moje nowe roślinki i teraz mam ochotę wyłącznie na kąpiel, ale to jeszcze nie teraz. Teraz łazienka jest we władaniu panów od dachu. A ja mam nogi czarne jak święta ziemia. Reszty nie oglądam, bo wolę póki co nie wiedzieć. Zresztą nie mam dużego lustra. |