Witajcie po weekendzie - bezrobotnym prawie, bo i mnie wykopki dały w kość nieco, więc tylko w sobotę nieco małżonka wykorzystałam i przewiózł mi większość cegieł:

Jak twierdzi były przeznaczone na kompostownik, ale Kompostownik z prawdziwego zdarzenia to ja w internecie mam , a w ogrodzie wolę sobie z byle czego zrobić, a cegły przeznaczyć na lepszy, na razie jeszcze nieznany cel.
A skoro już małżonek kręcił się po obejściu, to błyskiem przekopałam kolejny kawałek terenu pozasiekowego i położyliśmy wspólnie kamień (węgielny?) pod schody do ogrodu:


teren generalnie jest dziwny, bo spadek jest do tego murku, za murkiem ciut wyżej, ale potem ponownie spadek: pod schody muszę te spadki w miarę zniwelować. dodatkowo od strony domowej, patrząc na prawo, tam gdzie cegły i dziki skalniak na gruzie jest wylany beton, prawdopodobnie wzdłuż całego murku i tam właśnie planuję miejsce do posiadówki, skoro na razie na taras od frontu liczyć nie mogę.
a ta ziemia poobornikowa wygląda tak:

Czysta próchnica, będę rozplantowywać na terenie pozasiekowym, który w części jest podwyższony gliną z wykopu wokół domu i mi tam wszystko urośnie, nawet rododendrony 
I to tyle robót weekendowych, resztę czasu spędzaliśmy na wypasaniu dzieci, w niedzielę odbył się nawet wypas zamiejscowy w lesie Wybierając miejsce na chybił trafił trafiliśmy na bardzo fajny las jakieś 15 km od domu:





Dorośli się dotlenili, opierając pokusie pozyskania gotowego opału:

i sadzonek do ogrodu:

dzieci się wybiegały na tyle intensywnie, że do końca dnia były już nieludzko grzeczne Generalnie z każdym dniem lepiej wszystkie razem funkcjonują i aż szkoda, że jutro goście jadą  |