Rozmowy przy kawie (2)
Miałam kiedyś podobne przeżycia do Ani. Mieszkałam jeszcze w mieście, wracałam z jakichs drobnych zakupów na piechotę, na przejściu dla pieszych ktoś potrącił kobiete na rowerze lub prowadzącą rower, bo tego nie wiadomo i uciekł. Ona lezała nieprzytomna, z urazem głowy, mocno krwawiła, Ludzie zaczęli sie schodzic z pobliskiego parkingu przy markecie, ale oczywiście nikt nic nie robił, byłam jedyna osobą, ktora wiedziała, jak postępować. Owszem wiedziałam i zachowałam zimna krew, ale to "na wierzchu", bo wewnętrznie czułam duży stres, serce mi przyspieszyło i rece mi drżały. Ta świadomość, że chodzi o czyjeś życie, że ono zależy w tej chwili od ciebie jest silnym przeżyciem. No i ten fakt, że nikt inny nic nie zrobił poza wezwaniem pogotowia. Dotarło do mnie, że gdybym to ja tam leżała, nikt by mi nie pomógł i wykrwawiłabym się zanim przyjechałoby pogotowie... Jeszcze z pół godziny po fakcie rece mi lekko drżały, potem przeszło.
A innym razem, parę lat temu, wracałam wieczorem z wyjazdu do rodzinnego miasta, pojechałam inną drogą, mniej uczęszczaną, przez lasy, żeby na chwile zatrzymac sie i odpocząć, bo bolała mnie glowa. Jadę przez las, który ciągnie sie kilometrami, jest pusto, zapada zmrok, nagle widzę, że na środku drogi leży facet, a obok niego motocykl... Fajna sytuacja, prawda? Teraz pytanie, czy to wypadek - w zasadzie najbardziej prawdopodobne, czy może jakaś pułapka bandytów - mało prawdopodobne, ale możliwe, widuje sie takie rzeczy w wiadomościach, nie mówiąc o filmach sensacyjnych... Zastanawiam sie szybko, jak to rozegrać. Zadzwoniłam do męża i mowię: Nic nie mów, skup się. Słuchaj i zapamietaj. Jestem tu... i tu... , na drodze leży motocykl i facet, idę zobaczyć, co sie stało, nie wyłączam telefonu, jesli w ciągu trzech minut sie nie odezwę lub usłyszysz, że cos mi sie stało, to dzwoń na policje i podaj te namiary. Poszłam i sprawdziłam. Facet był przytomny, na szczęście dla mnie nie była to żadna przestępcza pułapka, ale do konca nie wyłączałam telefonu, żeby mąż cały czas słyszał, co sie dzieje. Okazało się, że motocyklista wpadł w poślizg na żwirze, który spłynął z leśnej drogi przy ulewie, nie jechał zbyt szybko i miał odpowiedni strój, kask i usztywniacz na plecy i szyję, więc tylko sie poobijał. Motocykl tez nie ucierpiał, po dluższej chwili facet doszedł do siebie. Pytałam, czy może jednak wezwać pomoc, ale nie chciał, powiedział, że jest pewien, że wszystko w porządku, podziekował za pomoc i odjechał. Gdy facet już usiadł, z przeciwnej strony nadjechał samochód, a w nim była kobieta, było widać, że boi sie wysiąść, pewnie sobie pomyślała, że może ja i ten facet jesteśmy przestępcami, którzy w ten sposób napadają na kierowców oczko Co prawda takie napady robi sie na mercedesy klasy S, a nie stare toyoty, jaką ja wtedy jeździłam, ale kto wie, o co potencjalnym przestępcom może chodzić...

A u mnie ogród podlany kilka razy.


  PRZEJDŹ NA FORUM