Nasze kociaczki
Miałam jeszcze jednego kilka lat temu. Pucuś to był "nasz" pierwszy kot, też rudy (coś mam szczęście do rudzielców, bo pies też rudy) i umierał mi dwa dni na moich rękach z powodu głupiego kłaczka i niedoświadczonego weta. Nie spałam, nosiłam na rękach 2 dni, całowałam, tuliłam, wyłam jak pies, wycierałam z wymiocin... Aż w końcu nawrzeszczałam na weta i o 23.00 nas przyjął, żeby mu ulżyć. smutny Jego zdjęcie do dziś wisi nad schodami na piętro. Zawsze będzie z nami...smutny


  PRZEJDŹ NA FORUM