Wiejski eksperyment Pat - reaktywacja
uffff (dopóki temperatura za oknem nie spadnie poniżej 25 stopni, bedę 'ufem' zaczynać każdy post aniołek ) Ostatni dzień wypasionych miejskich wakacji za mną - Jezu, jak się cieszę (cytat celowy). Dziś było kino w pasażu handlowym....człowiek się potwornie zmienia z wiekiem i okolicznosciami życiowymi. tak jeszcze ze 3 lata temu był to mój ulubiony pasaż handlowy, obecnie czułam się jak Indianin w Paryżu. Na siłę weszłam do sklepu z ciuchami w poszukiwaniu kiecek dla dzieci i nawet zakupu dokonałam, ale wieszaki z ciuchami babskimi...kiedyś choćby proforma bym ich nie przepuściła, dziś nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, bo niby co miałabym kupić i po co? Dwie stasiowe szafy nadal zawalone ciuchami w domu stoją, może te ciuchy nie prima sort, moze nie zawsze rozmiarowo kompatybilne ze mną, ale nie jestem w stanie wymysleć żadnego powodu, dla którego potrzebowałabym dziś, jutro i w niedającej się określić przyszłości jakiegoś ciucha, nie wspominając już o tym, że ceny na metkach przeliczam na kafelki i rośliny i nie kupię spodni za dwa metry tych cudnych białych cegiełek do łazienki, czy butów, za które mogę mieć różany szpaler bardzo szczęśliwy

Nie przeszkadza mi to myślenie natomiast wydać lekką ręką równowartości szpaleru na atrakcje dla dzieci - ale niech mają moje biedne wieśniaczki trochę luksusu wesoły Sara obserwuje cywilizację wielkomiejską z pilnością i zaciekawieniem Malinowskiego wśród dzikich, choć nie ulega potrzebie konsumpcji aż tak, jak słynny badacz lol Flo traktuje wyjazdy do miasta jak podróż sentymentalną, ale nie ma już jęczenia, że w mieście jest bosko, a na wsi drętwo, odnoszę nawet wrażenie, że miasto i ją z lekka zmęczyło...

A i ja mam swoje drobne przyjemności: powiadam Wam nie ma większej frajdy niż przejechać się po wielkim mieście starym autem z wieśniacką rejestracją lol Miejscowi (czesto parę miesięcy temu jeszcze mieszkańcy np. moich obecnych okolic) patrzą z wyższością, demonstracyjnie wyprzedzają lub trzymają dystans, po czym zaliczają klasyczny opad szczęki, jak ich mijam na światłach, bo w przeciwieństwie od nich wiem, ze pas na tym rondzie prowadzi donikąd, a jak zjadę tamtym zjazdem, to będę na skrzyżowaniu dwa światła wcześniej wesoły

jutro zobaczę ogród mój ukochany w charakterze stepów akermańskich zapewne przy takiej pogodzie, ale on twardy jest, podniesie się i znów bedzie wyglądać tak:

jeden jedyny kwitnący powojnik:


muszę im wszystkim zafundować przeprowadzkę, bo mam z sześć, a do tej pory tylko liście ogladałam diabeł

czarnuszka - będzie jeszcze w wielu odsłonach, bo uwielbiam ją




hortensja Whim's Red, jedyna, która jako tako wyglądała przed wyjazdem:


rojnik (chyba) takie skalniakowe niepozorne maleństwo, które jak zakwitnie to powala z nóg:


Mamie hortensji nie zabiorę, bo strasznie tęskni za swoim ogrodem, więc niech ma namiastkę, ale sobie oczywiście też kupię, jak w końcu znajdę w tym ogrodzie miejsce, w którym hortensje bukietowe będą rosnąć...w tym roku jakiś uwiąd je dopada, całe gałązki znienacka więdną i zasychają, podejrzewam, że ten głęboki cień i sadzenie pod drzewami jednak niespecjalnie im służy.

Misiu, Rosanna jest niesamowita! Zero chorób, rosnący obok wiciokrzew w tym roku mszyce żywcem zeżarły, a na Rosannie ich nie było. Jest silna, zdrowa i ma obłędne kwiaty - postaram się ją wkrótce opisać w sekcji różanej, bo jest naprawdę godna polecenia.

[b]Anito[b], tak jak Misia pisze: groszek jednoroczny jest wiotki, trwały -masywny. Jednoroczny nawet jak nawtykasz wiele nasionek koło siebie, to wygląda jak mgiełka, wieloletni tworzy mocny, zbity gąszcz, kwiaty ma pełniejsze i takie grubsze jakby.

A w różach - owszem - pomidory bardzo szczęśliwy W końcu zawiązują owoce, te od Ewy na dniach bedą do jedzenia, a moje wygladały bidnie, ale jednak ruszyły dowodząc słuszności sadzenia warzyw w kwiatach aniołekaniołek


  PRZEJDŹ NA FORUM