Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :)
Marysiu każdy z tych naszych ukochanych ma jakieś zalety wesoły Ja nigdy do gotowania i jedzenia nie przywiązywałam wagi, byłam głodna, to coś wrzuciłam na ruszt a jak nie, to nie. Potem odkryłam, że jedzenie (nie gotowanie) może być przyjemnością, choć nieco zdradliwą wesoły

Kontynuując temat spożywczy, postanowiliśmy uprawiać warzywa bardzo szczęśliwy Z entuzjazmem W. przerył glebogryzarką kawał przedogródka i uformował rabaty. Posialiśmy sałaty, rzodkiewki, szpinak, bób, fasole i groszek. Ponieważ W. jest wielbicielem bezkrytycznym ziemniaków, zatem i zagonek kartofelków musiał się znaleźć.

W ubiegłym roku mieliśmy nawet jakieś sukcesy (posiadaczy profesjonalnych, wypasionych warzywników uprasza się o zachowanie równowagi i nie uciekanie z krzykiem)















i oszałamiające plony oczko



Jednak radość z możliwości wyrwania sobie czegoś jadalnego z ziemi i po obróbce, położenia sobie tego na talerzu, była ogromna. Smak rzodkiewek niepowtarzalny. Zielony groszek wyjadałam prosto ze strąków. No jednym słowem dziki miastowy wypuszczony z betonowej klatki lol


  PRZEJDŹ NA FORUM